Magiczne pudełko nicości


Rzeczą ludzką jest zazdrościć. Na ten przykład kobiety mogą zazdrościć wielu rzeczy panom. Można by długo wymieniać co wam, panom wypada, jak to wy w życiu macie łatwiej. Bo tak faktycznie też jest. Kobiety od najmłodszych lat są karmione lękami - ciemnymi ulicami miasta, typami spod ciemnej gwiazdy, którzy mają uśmieszek niewiniątka, a tak naprawdę ciągną na dno. W kółko powtarzane z uporem maniaka stwierdzenie "słaba płeć" wybija się drukowanymi literami w przeświadczeniu i koniec końców część zdecydowanie w to wierzy. Panowie nie przejmują się niczym przed wyjściem - to też jest moim zdaniem super - wstajecie pół godziny przed wyjściem, pierwsza lepsza koszulka z szafy, która jest najmniej wygnieciona, szybka toaleta i gotowe. Czy to nie jest fenomenalne? My za to potrzebujemy minimum tej godziny - podstawy ogarnięcia się, ułożenie włosów, wybranie stroju, makijaż, a w międzyczasie jeszcze sto różnych innych rzeczy. I tak dalej, i tak dalej...

Jednak jest coś czego zdecydowanie zazdroszczę mężczyznom - Magiczne pudełko nicości.


Pamiętam wieczór, kiedy siedziałam z kolegą na przystanku. Między nami trwała cisza. Ja pogrążona we własnych myślach patrzyłam w nocne niebo i kiedy tylko zerknęłam w jego w stronę  - siedział taki zamyślony, wpatrzony przed siebie. Od razu z uśmiechem zapytałam o czym myśli. "Nie myślę" - odpowiedział. Wtedy też wywiązała się nasza dyskusja na temat pudełka nicości. Przedstawił mi bardzo abstrakcyjny obraz, mianowicie mężczyzny, który pogrąża się w pudełku nicości.

Zastanawiam się kiedy ostatnio zdarzył mi się  taki moment kiedy leżałam wpatrzona w sufit i nie myślałam zupełnie o niczym ... - No dobra, mam ten moment, ale nie do końca. Bo kiedy tak leżałam i patrzyłam na sufit przez myśl przelatywało mi dziesięć różnych scen z przeszłości, pojawiły się z trzy karteczki przypominajki, a jeszcze w międzyczasie zauważyłam, że na suficie siedzi chyba komar i trzeba go czym prędzej ubić... Och! I jeszcze ten ryk silnika motocyklu za oknem - boże, jak ja bym chciała jeździć! - Tak mniej więcej wygląda umysł kobiety. Z jednej myśli wychodzi kolejna, a z tej kolejnej tworzy się obraz tego, co by mogło być i koniec końców wynika z tego dramatyczny problem, który najprawdopodobniej i tak w życiu realnym nie będzie miał miejsca. No, ale na wszelki wypadek trzeba obmyślić z pięć scenariuszy jak sobie z nim poradzić... tak na wszelki wypadek.

Najgorsze pod tym względem są chyba noce. Ten okropny moment, kiedy już leżymy w łóżku i chcemy zasnąć, ale nie... Coś, albo częściej ktoś nie daje nam spać. Odtwarzamy w myślach to co się stało między nami, a ukochanym tydzień temu oraz to z wczoraj. A potem to już tak leci... Bo właśnie w piątek kiedy rozmawialiśmy o tym i o tamtym mogłam powiedzieć to, zamiast tamtego. Wtedy wszystko potoczyło by się inaczej. Wszystko! Wtedy NA PEWNO zadzwoniłby wieczorem i ze zmartwieniem w głosie pytałby się czy dobrze się czujemy, a rano przyleciałby z croissantami i czekoladą, by osłodzić nam poranek. W tym momencie okazuje się, że jest po drugiej, a za pięć godzin musimy wstać i iść do znienawidzonej pracy. Jednak jeszcze zanim będzie nam dane zasnąć poprzewracamy się kilka razy na drugi bok starając się strząsnąć opary natrętnych myśli.

Inną jeszcze sprawą jest to, że przejmujemy się wszystkim, tworzymy problemy tam gdzie ich nie ma i doszukujemy się drugiego dna w prawie każdej wypowiedzi. Panowie korzystają najwidoczniej i w tych sytuacjach ze swojego skarbu i włączają w nim jeszcze jeden genialny system wyjebania. I w tym wypadku trzeba im przyznać świętą rację. Nic nie poradzisz na to, na co nic nie możesz poradzić. I heja. Koniec tematu. Jeśli coś już faktycznie się stanie, wtedy znajdzie się jakieś rozwiązanie. 
  
Nie potrafimy wyłączyć myślenia od tak, na pstryknięcie palcem - usiąść i nie myśleć. Zawsze czymś się martwimy, albo robimy w myślach listę rzeczy do zrobienia. Mało kiedy udaje mi się tak całkowicie wyłączyć. Myśli przypominają Matrixa - ciąg myśli przewijających się przez umysł bez większego ładu i składu, bez spacji, przerwy na oddech. Jednak jest jeden moment, kiedy potrafię od tego uciec - kiedy wsiadam na rower, telefon zostawiam w domu i jadę przed siebie bez konkretnego celu. Wtedy zaznaję pudełeczka nicości.

No cóż, nie bez powodu mówi się, że kobiety są z Wenus, a faceci z Marsa. Przynajmniej uzupełniamy się w ten sposób. Jednak czasem może warto by było wziąć z panów przykład i odpuścić sobie zbędne zmartwienia. To chyba i nam, i innym wyjdzie na dobre ;)

1 komentarz :

  1. Masz absolutną rację... niestety. Co prawda ja nie mam typowo kobiecej, skomplikowanej psychiki, która rodzi tysiące myśli na sto różnych tematów jednocześnie, ale za to stres, czarne scenariusze i stos zmartwień dotyczący jutra, to moi nieodłączni przyjaciele. Czasem też bym chciała po prostu wzruszyć ramionami i mieć wszystko gdzieś, tym bardziej, że do tej pory w 99% przypadków moje obawy okazały się zupełnie nieuzasadnione. Ech.

    Pozdrawiam!
    http://niestworzone-rzeczy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Uciekam w słowa © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka