"Charlotte Street" Danny Wallace

Kiedy przechodzę obok matrasa po prostu nie potrafię przejść obojętnie. To chyba już stały punkt moich zakupów i kiedy tam wchodzę moje oczy robią się wielkie jak pięć złotych, bo tam już jest próg raju.
No i tak też korzystając z niedawnych przecen natrafiłam na "Charlotte Street". Książka rzutem na taśmę wylądowała wśród kilku innych, które jeszcze czekają na przeczytanie.

Początek okładkowej zapowiedzi niezwykle celny i bardzo oddający mój stosunek do wszelkich książek zawierających wątek miłosny: "Wszystko zaczęło się od dziewczyny (bo zawsze jest jakaś dziewczyna...). Jason Priestley (ale nie ten aktor) dopiero co ją spotkał. Gdzieś w połowie Charlotte Street przeżyli razem niewiarygodnie cudowną, ulotną chwilę, i Jason poczuł, że być może zaczyna się coś ważnego." 
No i zaczyna się. W roztargnieniu kobieta zostawia coś, a dokładniej aparat, a Jason pozostaje z dylematem - wywołać zdjęcia z jednorazówki i tym sposobem odnaleźć kobietę w notabene niebieskim płaszczu (nie czerwonym jak na okładce jeśli już mam się do czegoś przyczepić ;) ) co stanowiłoby naruszenie jej prywatności, ale za to ją odnaleźć, czy mieć czyste sumienie i zapomnieć? Na pytanie co postanawia i czy odnajdzie ją nie odpowiem. Pozostanie to w waszej kwestii, czy będziecie chcieli się tego dowiedzieć, bo ja nie zamierzam już mówić o wątku miłosnym, który dla mnie zszedł na dalszy plan.


Bardziej ciekawi mnie sam bohater, jego podróż w głąb siebie, jak i najbliższe, otaczające go osoby czyli - Dev - wieloletni przyjaciel i współlokator, Matt - były uczeń Jasona, Zoe - bliska przyjaciółka z pracy, Abby - młoda dziewczyna oraz Sara - była narzeczona, ale wszytko po kolei.

Jason, były nauczyciel w swojej pracy przeżywa najgorszy dzień w swoim życiu - staje się celem dla młodego "snajpera". Nie jest to zamach wycelowany konkretnie w jego osobę, ale wydarzenie to wstrząsa nim na tyle, że rezygnuje z tej posady i postanawia spełnić się jako dziennikarz. Jego życie zdaje się być pasmem spadających na niego mniejszych i większych nieszczęść. Zaręczyny byłej narzeczonej, problem jaki wynikł z chwilowego uniesienia jakim było spotkanie tajemniczej kobiety z Charlotte Street - a to dopiero początek. W pracy też nie najlepiej - dziennikarstwo nie okazuje się dla niego tak atrakcyjne i składa się na nie recenzowanie różności, które zazwyczaj wydają mu się nieatrakcyjne. Ale wtedy pojawia się zespół muzyków i Abby - młoda, atrakcyjna, zakręcona dziewczyna, która z niewiadomego do końca powodu od razu bardzo polubiła naszego bohatera.  I tak płynie czas od jednego wypadu, do drugiego, od spotkania z Abby, Devem i Mattem, przez te spotkania z Sarą, czy też Zoe. W trakcie wychodzą na jaw skrywane przez bohatera sekrety, które go ukształtowały, ale z początku o nich nie informuje.

Jason będąc jeszcze nauczycielem, zrobił coś niesamowitego, o czym nawet nie miał pojęcia - zainspirował Matta, jego ówczesnego ucznia na tyle, że ten pamiętał jego słowa po latach. Jak wiadomo, do młodych umysłów ciężko jest trafić, zwłaszcza gdy pogadanka ma miejsce na sali gimnastycznej podczas najnudniejszych apelów

"- Jasne, ale jeśli nie czujesz w sercu, że to jest właśnie to, musisz szukać dalej, tak długo, aż znajdziesz.
- Ładnie powiedziane.
Matt uniósł brwi, odłożył kanapkę.
- Ty to tak powiedziałeś. Jezu, czy ty w ogóle coś z tego pamiętasz?
Wzruszyłem ramionami, przyłapany.
- W sumie to bez znaczenia. Wstałeś, zostawiłeś ciepłą posadkę i zaryzykowałeś, wziąłeś los w swoje ręce. [...]
-Wymówkę  znajdziesz zawsze. To też wtedy powiedziałeś w tym swoim przemówieniu, czy jak to tam nazwać.
- Matko, dobra już, wystarczy. Wszystko zmyśliłem, rozumiesz? Nigdy nie podjąłem ryzyka i nigdy nie wziąłem losu w swoje ręce.
- A jednak wziąłeś. I to mnie właśnie zainspirowało. Nie to, co mówiłeś, ale to, co zrobiłeś."

No i jest jeszcze Dev. Przesympatyczny współlokator, prowadzący sklep ze starymi grami przyjaciel Jasona, na którego zawsze mógł liczyć. Tak naprawdę poczułam sympatię do wszystkich bohaterów, ale on jako jedyny naprawdę mi "zaimponował" i zrobił coś, czego zupełnie bym się nie spodziewała po takiej postaci, jak on.

Podsumowując. Bardzo przyjemnie czyta się o losach pogubionego człowieka, który układa swój świat na nowo, szuka własnej drogi. Diametralne zmiany stosunków między bohaterami sprawiają, że chce się czytać dalej. Czy trzeba jeszcze bardziej zachęcać do przeczytania? ;)

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Uciekam w słowa © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka